To był wyjątkowo szybki test... ponieważ szybko zrobilo się zimno. Brzmi cokolwiek śmiesznie, prawda? Tym bardziej, że przedmiotem oceny są długopalczaste rękawiczki BORA LONG - nowość w kolekcji 2015.
Michał Śmieszek
Okres przedzimowy w tym roku "rozpieszcza" drogowców i rowerzystów - nie sypie śnieg, ale oprócz tego mamy całą resztę: słońce, słotę i porywisty wiatr. W listopadzie i grudniu temperatura powietrza tylko parę razy spadła poniżej zera stopni i z kilkoma wyjątkami oscyluje w granicach kilku stopni nad zerem. Niemniej wczesne poranki potrafią być już z przymrozkami, dlatego każdy doświadczony rowerzysta musi mieć odpowiedni sprzęt.
Jakoś tak los chciał, że w połowie ubiegłego miesiąca na redakcyjne łapska trafiły dwa komplety rękawiczek przeznaczonych na "chłodniejsze dni": modele Accent Bora Long i Accent ICE Storm. Obie pary są "nowością" w ofercie producenta marki - firmy Velo z Gliwic. W pierwszej kolejności pod topór poszła Bora Long, gdyż wyszliśmy ze słusznego założenia, iż panujący klimat lepiej pasuje do tych rękawic, niż do jaskrawo żółtego "lodowego sztormu".
Pamiętając, jak dobrą ocenę wystawiłem letnim rękawicom Accent Marathon, z równie optymistycznym nastawieniem przystąpiłem do ciorania ocieplanej Bory Long. Co zatem widzi mędrca szkiełko i oko? Przede wszystkim typowo "jesienny fason". Konstrukcja rękawic jest wyraźnie obliczona na "chłodniejsze dni" a nie na zimowe. Zewnętrzny materiał, to oddychająca grubsza tkanina techniczna, której zadaniem jest przede wszystkim ochrona termiczna oraz zapewnienie bezpieczeństwa w razie poważniejszego poślizgu na jesiennych liściach leżących na asfalcie.
Wewnętrzna strona wykonana została ze sztucznej skóry AMARA, która potrafi dobrze odprowadzić wilgoć, a przede wszystkim jest mocna i odporna na uszkodzenia. Doświadczyłem tego sam testując wspomniane Accenty Marathon. Dodatkowo wzmocniono całość i poprawiono wygodę poprzez naszycie trzech paneli - jednego płaskiego tuż u nasady palców i dwóch żelowych poduch na nadgarstku. Aby wspomóc oddychanie dłoni, powierzchnia skóry została podziurkowana. W trakcie jazdy cyrkulacja powietrza jest wyraźnie odczuwalna.
Podobnie jak w przypadku modelu "Marathon" panel okalający kciuk pokryto "frotką", żeby łatwo można było zetrzeć pot z czoła i brud z okularów. "Bora Long" zyskały swoją nazwę nie tylko z powodu pełnych palców, lecz być może również w związku z przedłużonym mankietem zapinanym na mocny rzep. To rozwiązanie sprawia, że rękawice dokładanie opasają nie tylko dłoń oraz nie można ich ściągnąć "na siłę" zębami. Zaleta i wada w jednym - prawie jak w reklamie, a to dopiero początek.
Bora w boju...
Odzież sygnowana logiem Accent jest nie od dziś uważana za przyzwoicie wykonaną i oferującą dobry, lub nawet bardzo dobry stosunek jakości i możliwości do ceny. Nie inaczej jest w przypadku rękawiczek Bora Long. Koszt zakupu to jedynie 54,90PLN, a wiec wyjątkowo przyzwoicie. Tradycyjnie warto dobrze wybrać rozmiarówkę, czyli np. przed zakupem przez Internet udać się do sieciowego sklepu rowerowego i przymierzyć dany rozmiar. Mnie trafiła się XL-ka, która generalnie sprawdziła się. Palce są wymierzone akuratnie, z drobnym wyjątkiem przegubu między kciukiem i palcem wskazującym - tu jakby pożałowano materiału. No ale, to w końcu specyfika moich dłoni. Osoba o tyci krótszych palcach zapewne w ogóle nie będzie miała problemu.
Technologia i napisy to jedno a praktyka drugie. Zaznaczę od razu, że nie jestem zmarzluchem, a wręcz przeciwnie - 2 lata w kurierce i jazda rowerem przez cały rok doskonale hartują człowieka, wiec moja ocena jest z jednej strony subiektywna a z drugiej poparta doświadczeniem. No więc współczuję tej parze. Stoczyły wyjątkowo nierówną walkę z pogodą. "Cieplejszych dni" było relatywnie mało, za to o wiele więcej tych chłodniejszych z temperaturą oscylującą w okolicach 3-5 stopni. Pojawiły się także ranki z minusowymi temperaturami. No i co tu dużo ukrywać - BORA LONG to genialne rękawiczki! ....ALE tylko wtedy, gdy mamy typową polską jesień i zirka 10 "na plusie". Wtedy mamy tzw "komfort termiczny", gdy dłoniom jest ciepło, ale nie pocą się mimo wysiłku. Tu bardzo przydają się wspomniane otworki wentylacyjne, które doskonale wspomagają cyrkulację powietrza. Za ciepło w rękawiczkach robi się, gdy temperatura rośnie do około +15 stopni Celsjusza.
Za to poważny kłopot pojawia się przy niskich temperaturach oraz, gdy dmie silny i zimny wiatr. Wtedy BORA LONG po prostu przegrywa. Na krótką metę, czytaj: 30 minutowy dojazd do pracy, "ujdzie w tłoku", ale potem chłód zaczyna przeszkadzać. Moim zdaniem absolutna granica to ZERO stopni, ale tylko dla odpornych, zaś dla zmarzluchów to +5 stopni najlepiej bez wiatru. Dodajmy jeszcze, że przy obecnej, przed-zimowej aurze niefortunnym rozwiązaniem okazuje się być konstrukcja rzepa. Mimo zapięcia nadal odsłonięty jest kawałek dłoni, przez który wlatuje zimno. Poza tym wierzchnia tkanina nie jest klasyczną membraną, więc tym bardziej trudno oczekiwać cudów i mieć jeszcze pretensje. Ja ich nie mam, zwłaszcza, że Velo wyraźnie klasyfikuje Borę Long w kategorii normalnych rękawiczek a nie "zimowych".
Warto jeszcze wspomnieć o odporności mechanicznej. Jak widać na zdjęciach, rękawiczki niemal nie noszą śladów zużycia. Co prawda są kulturalnie "ciorane" w przeciwieństwie do letnich Marathonów, ale jakość łączeń i materiałów nie budzi wątpliwości. Sztuczna skóra Amara rulezz! A może po prostu Accent robi dobre rzeczy, i już! Na razie Bora Long będzie musiała poczekać do wiosny, gdy nadejdą ciut cieplejsze dni, a tymczasem wypróbujemy neonowe ICE STORMY. Jak zrobi się zimniej to postaramy się pokazać coś jeszcze cieplejszego.