Jeździłem na wielu e-bikach, jednakże nigdy nie miałem okazji jeździć na zelektryfikowanym hardtrail’u. Giant FATHOM E+ 1 29 jest jednym z przedstawicieli grupy sztywniaków e-MTB tajwańskiego producenta. Test tego roweru przełożył się dla mnie na spory wydatek, a jaki? Sami przeczytajcie.
Bartosz Bidas
COVID-19 totalnie zdziesiątkował cały kalendarz zimowych imprez rowerowych. Przez całą sytuację ciężko było odnaleźć motywacja do wyjścia na rower i tłuczenia setek kilometrów przy świetle księżyca. To oczywiście wpłynęło dość negatywnie na moją formę. Pomyślałem więc, że to chyba idealny moment na test elektryka. I stało się. Dzięki uprzejmości Giant Polska otrzymałem w ekspresowym tempie nowiutki egzemplarz z salonu.
Giant Fabryczna w Warszawie
Rower odebrałem z salonu Giant Fabryczna w Warszawie. Mimo iż jest to subiektywna kwestia, osobiście rowery Giant z roku na rok bardzo wysoko oceniam pod względem wyglądu. FATHOM E+ 1 29 na żywo prezentuje się naprawdę bardzo dobrze jak na budżetowego elektryka. Nie jestem fanem zielonego koloru, jednak w przypadku tego egzemplarza metaliczny, ciemny lakier w połączeniu z potężnym logo w znacznie jaśniejszym odcieniu tworzą spójną i bardzo estetyczną całość.
Masywna rama i potężny napis GIANT.
FATHOM’a E+ 1 stoi na kołach w rozmiarze 29”, czyli według nas najsłuszniejszym (Team29er-bo wielkość ma znaczenie). Nasz egzemplarz wyposażony jest w jednostkę napędową Yamahy. Zaskoczenia oczywiście nie ma, gdyż Giant przyzwyczaił nas w ostatnich latach do tego wyboru, który moim zdaniem jest bardzo trafny, gdyż charakterystyka pracy silników Yamahy jest bardzo płynna (liniowa), przewidywalna i precyzyjna. Nasz Fathom to podstawowy model, w którym znajdziemy silnik SyncDrive Sport momentem obrotowym sięgającym 70 Nm oraz zintegrowaną baterią EnergyPak Smart z pojemnością na poziomie 500Wh.
Silnik Giant SyncDrive Sport by Yamaha
Nie jest to topowy set, aczkolwiek w zupełności wystarczający i sprawujący się bardzo dobrze. Silnik zapewnia regulowane wspomaganie realizowane w 5 trybach pracy. Jednostka napędowa Yamaha SyncDrive Sport została zoptymalizowana pod względem emisji dźwięków i ulepszona dzięki rozwiązaniu Smart Assist z sześcioma czujnikami, zapewniającymi płynną pracę. Rozwiązanie Smart Assist oblicza moment obrotowy, kadencję, nachylenie podłoża, obroty silnika, przyśpieszenie oraz prędkość i na tej podstawie określa wartość mocy wyjściowej silnika, jakiej potrzebuje rowerzysta.
Za sterownie odpowiada panel Ride Control One z kilkoma przyciskami pozwalającymi na ustawianie mocy silnika oraz jego włączenie i wyłączenie. Na panelu znajdziemy także diody informujące nas o wyżej wspomnianej nastawie wspomagania oraz stanie naładowania naszej baterii.
Giant Ride Control One
Gdyby ktoś jednak zapragnął mieć swoje dane zobrazowane na wyświetlaczu, istnieje możliwość pobrania aplikacji Giant Ride Control i sparowania naszego smartfona z rowerem za pomocą Bluetooth. Przy użyciu aplikacji możemy edytować moc wspomagania napędu, a także tak zaplanować jazdę aby nie okazało się, że nie wystarczy nam na całą wycieczkę baterii. Warto dodać, że aplikacja jest w polskiej wersji językowej zarówno na androida jak i IOS’a.
Do powyższego zestawienia otrzymujemy inteligentną ładowarkę, która pozwoli na naładowanie baterii w zaledwie 2,5h do około 80%. Teoretycznie zabierając ją ze sobą bylibyśmy w stanie podczas dłuższej przerwy obiadowej postawić praktycznie w pełni na nogi naszą rozładowaną maszynę. Jest jednak jedno ale. Otóż owa ładowarka jest stosunkowo sporych rozmiarów, więc wożenie jej na pewno byłoby uciążliwe, aczkolwiek nie niemożliwe. Samo ładowanie może odbywać się w dwojaki sposób. Możemy podłączyć kabel zasilający bezpośrednio do gniazda z boku silnika lub druga opcja to demontaż baterii. Wyjmowanie baterii jest bardzo proste i szybkie. Wystarczy użyć dołączonego przez producenta kluczyka. Zamek znajduje się z boku ramy. Taki zabieg jest bardzo wygodny podczas wypraw i noclegów w hotelach, gdzie nie ma często możliwości wstawienia całego roweru. Wtedy wystarczy wyjąc baterię, zabrać ją ze sobą, podłączyć na noc i rano znów cieszyć się w pełni naładowanym akumulatorem. Nasza mała elektrownia pozwala na wycieczki o długości od około 40 km wzwyż. Górna granica zależy od naszej wagi, temperatury (im niższa tym działanie baterii również jest krótsze), ukształtowania terenu, kierunku i siły wiatru oraz wybranego trybu wspomagania.
GIANT FATHOM E+ 1 29 - Budowa
Szkielet naszego Fathoma E+ został wykonany w technologii ALUX SL. Do budowy użyto głównie stopu 6011, co gwarantuje niezwykle korzystną relację wytrzymałości do wagi. Podwójne cieniowanie skutkuje ograniczeniem ciężaru, bez strat dla wytrzymałości jak podaje sam azjatycki producent. W przypadku wagi całego roweru (23,8 kg) masa samej ramy ma drugorzędne znaczenie, ponieważ po dodaniu kilku cyferek odpowiadających wadze baterii i silnika, no cóż… To przecież elektryk, nie brnijmy w to dalej. Jest sztywno, jest mocny silnik, masa jest bez większego znaczenia. Dolna rura ramy bardzo estetycznie zakrywa akumulator. Powyżej akumulatora, tuż pod główką ramy znajdziemy ogranicznik skrętu widelca, który pomoże zachować naszą ramę w nienagannym stanie po przypadkowej glebie.
Z obecnych standardów mamy oczywiście taperowaną główkę, wewnętrzne prowadzenie pancerzy oraz osie boost. Czego nie mamy? Nie mamy przelotowej osi z tyłu, która zapewniałaby dodatkową sztywność całej konstrukcji, co według mnie przy elektryku ma spore znaczenie, gdyż przeciążenia konstrukcji przy wspomaganiu napędu są znaczne.
Kolejnymi elementami konstrukcyjnymi roweru, o których warto wspomnieć są chociażby prowadnica łańcucha (utrzymuje ona w ryzach łańcuch i uniemożliwia jego spadniecie) oraz specjalna osłona z tworzywa sztucznego chroniąca silnik oraz dolną część ramy.
Geometria
Giant oferuje Fathoma E + w czterech rozmiarach ramy. Nasz egzemplarz w rozmiarze M, charakteryzuje się dość uniwersalnymi i sprawdzonymi wartościami kątów i długości. Fathom E+ wraz ze 120 milimetrowym skokiem zawieszenia osiąga kąt główki ramy na poziomie 68°. Krótki mostek, baza kół o długości 1167mm oraz tylne widły 475mm pozwoliły na upchnięcie 29-calowych kółek oraz potężnego silnika. Mi rower i jego proporcje bardzo podpasowały. Prowadzi się bardzo przewidywalnie, pozycja jest naprawdę komfortowa, a sylwetka Ridera dość wyprostowana.
Jazda
Elektryczny hardtrail to dla mnie zupełna nowość. Rower jednak od pierwszym metrów mi naprawdę podpasował. To co naprawdę idealnie odczujemy przy sztywniaku to momentalne przeniesienie całej energii na tylne koło i przyśpieszenie. Silnik rewelacyjnie reaguje na nacisk na pedały i naprawdę czujemy, że nad tym wszystkim mamy pełną kontrolę. Nie ma jednak idealnych rozwiązań. Sztywniak w trudniejszym terenie wymaga jednak znacznie większej koncentracji. Zmuszeni jesteśmy do większego balansu ciałem przy pokonywaniu nierówności i innych przeszkód. Fathom świetnie podjeżdża jak każdy elektryk, jednak na zjazdach przy braku tylnego amortyzatora zmuszeni jesteśmy do wyboru łagodniejszej linii przejazdu.
Dużym zaskoczeniem było jak dobrze spisują się podstawowe hamulce Shimano MT400. Hamulce Shimano są dla mnie zagadką, gdyż działania niektórych modeli po prostu nie lubię, inne zaś potrafią pozytywnie zaskoczyć. Dzięki zastosowaniu potężnych tarczy 200/180mm, rower jest w stanie bardzo szybko wytrącić swoją prędkość nawet przy tak potężnej masie. Dodatkowo, tylny zacisk bardzo estetycznie został umieszczony wewnątrz trójkąta.
Za napęd odpowiada budżetowy set Sram SX Eagle z potężną kasetą 11-50T. 12-rzędowa grupa w rowerze zawsze cieszy. Sram SX Eagle to bardzo rozsądny wybór. Pod dużymi obciążeniami zmiany biegów realizowane są bez problemów, do czego Sram zdążył nas już chyba przyzwyczaić (dobrze działa w błocie i pod dużymi obciążeniami). Ponadto mniej odchudzona grupa z niższej półki cenowej to także podwyższona trwałość i niskie koszty eksploatacji, która przy elektrykach zawsze jest przyspieszona.
Takie elementy jak mostek, kierownica, siodło czy sztyca to produkt własny Giant’a. Są to absolutnie podstawowe komponenty wykonane z aluminium i to chyba wystarczy w tym temacie, po prostu są i tyle.
Koła to także twór azjatyckiego giganta. Giant już przyzwyczaił nas, że potrafi budować i buduje solidne koła w każdym segmencie cenowym. Aluminiowe obręcze o wewnętrznej szerokości 29 mm, które od razu otrzymujemy gotowe do zalania. Przy budżetowym modelu bardzo cieszy obecność opon Maxxis Rekon 2,4" w bogatej wersji EXO protection oraz TR.
Element, który nie zasługuje na pochwały to przedni widelec SR Suntour Raidon 32 Boost Air LOR 29, 120mm. Albo jestem już tak wypaczony przez wysokiej klasy amortyzatory, albo kolejny wideł SR Suntour jest po prostu tak słaby. Kultura pracy jak i czułość jest po prostu beznadziejna. Jedynymi plusami tego widelca jest dobrze przytwierdzony błotnik, który przy swoich niewielkich rozmiarach służy oczywiście wyłącznie do ochrony lag naszego widelca.
GIANT FATHOM E+ 1 29 - Podsumowanie testu
Podkreślę jeszcze raz. Przez długi czas byłem wielkim hejterem i prześmiewcą rowerów z napędem wspomaganym elektrycznie. Uważałem, że to po prostu nie jest rower. Do dziś biję się w pierś za te słowa, gdyż elektryki nie dość, że dają ogromną frajdę z jazdy, to dodatkowo ich szerokie zastosowanie, pozwala na łamanie pewnych barier, przenosząc nasz codzienny, nudny trening w nieco inny wymiar.
Giant FATHOM E+ 1 29 za 14 499 zł jest bardzo ciekawą propozycją dla wszystkich, którzy chcą zwiększyć zasięg swoich wycieczek, mieć uniwersalny rower na dojazdy do pracy czy po prostu czerpać niesamowitą frajdę z dodatkowej mocy silnika Yamahy. Rower jest bardzo przemyślaną i uniwersalną konstrukcją zarówno na miasto jak i w niezbyt wymagający teren. Maszyna prowadzi się bardzo przewidywalnie, świetnie hamuje i jeszcze lepiej przyśpiesza. Na minus brak przelotowej osi z tyłu, brak seryjnej osłony pod łańcuch obecnej w droższych modelach oraz toporny przedni wideł, który jednak zawsze można wymienić. Dla osób, które skreślają ten typ roweru ze względu na ogranicznik prędkości do 25km/h powiem jedynie, że istnieją rozwiązania pozwalające na pełne rozwinięcie skrzydeł.
Przytoczę pytanie postanowione na samym początku tekstu: „Test tego roweru przełożył się dla mnie na spory wydatek, a jaki?”. A więc odpowiadam: to jak sztywny elektryk rewelacyjne przyspiesza i ile zapewnia radości z jazdy sprawiło, że zdecydowałem się na powiększenie swojego parku maszyn o Gianta FATHOM E+ 1 29 jednakże w wersji PRO, w którym to znajdziecie mocniejszą jednostkę napędową, pojemniejszą baterię, 4-tłoczkowe hamulce, regulowaną sztycę, rewelacyjnie działający wideł Rock Shoxa oraz sztywną oś z tyłu. Jednym słowem- rewelacja.