"Show must go on!" - śpiewał Freddy Mercury. Gdy na głównej scenie kolejnego kolarskiego etapu stoi nie byle jaki aktor - flagowy ścigacz Kellys Stage 90, to jest to niemal stu procentowy gwarant dobrego, kolarskiego spektaklu.
Bartosz Bidas
29ery to już dziś żaden fenomen, lecz normalny widok na zawodach i bezdrożach. Nie wystarczy magiczne hasło 29". Za to rosnący popyt na coraz lepiej wyposażone rowery sprawia, że producenci muszą bardzo mocno zabiegać o świadomego klienta. Nowy Kellys Stage 90, to maszyna, obok której po prostu nie da się przejść obojętnie.
Słowacka marka jest jedną z moich ulubionych, do której podchodzę z ogromnym sentymentem. To z Kellysem stawiałem swoje pierwsze kroki na maratonach ponad dekadę temu. Rower, który do nas trafił (z czego bardzo się cieszę) to najwyższy model z twentyninerów z kolekcji 2016. Pierwsze wrażenia? Serce zabiło jakby szybciej. Kilka mocniejszych obrotów korbą sprawiło, że czasoprzestrzeń została zakrzywiona, a w głowie pojawiły się dziesiątki myśli i analiz. Ten jednoślad jest jakby z zupełnie innej bajki.
"Kellys Stage 90 spod igły"
Elementem, który najbardziej przykuwa uwagę jest niewątpliwie rama. Oczywistym jest, że do jej budowy użyto włókna węglowego jak na flagowy model przystało. Całość opisano poważnie brzmiącą nazwą „High-modulus Carbon Composite”, czyli włókno wysoko-modułowe. Dla niewtajemniczonych – dziś 99.9% karbonowych ram budowanych jest z wykorzystaniem takich włókien. Sądząc po wysokiej sztywności węglowego szkieletu można tylko liczyć, iż użyto droższej tkaniny T1000 a nie popularnej T700
Sama konstrukcja to akurat kopia z poprzedniego sezonu. Jedyną zmianą jest kolorystyka dla modelu na dużym kole. Technologia i geometria pozostała bez zmian. Czyżby przyświecała zasada, że lepsze wrogiem dobrego? Z przymrużeniem oka niech będzie. Górna rura jest stosunkowo krótka, a ogon dość długi. Mi akurat nie do końca odpowiada taka mało wyciągnięta pozycja. Sam rower prowadzi się całkiem nieźle. Jest przewidywalnie, stabilnie na zjazdach, zaś nisko umiejscowiony środek ciężkości przekłada się na dobrą trakcję. Wrażenia z jazdy zostawiłem sobie na koniec opowieści.
Kellys Stage 90 2016
Twórcom rasowych ścigaczy powinna przyświecać zasada, że szkielet ma być piekielnie sztywny, a cała moc ma być przenoszona bezpośrednio na napęd i finalnie przekładać się na przyspieszenie. Nie ma tu miejsca na kompromisy. Nasz rower jest niewątpliwie bardzo sztywny, ale nigdy nie jest tak, że nie może być lepiej.
Poza tym znajdziemy wszystkie niezbędne elementy: stożkowa główka, bardzo masywny węzeł suportu z łożyskami Press-Fit o średnicy 41mm i co bardzo ważne dwie sztywne osie. Przód 15mm, tył 12mm. Stylistycznym dodatkiem jest wewnętrzne ukrycie pancerzy. Irytująca jest jedynie wysuwająca się podczas skręcania uszczelniająca gumka przy gnieździe, którym wprowadzony jest przewód tylnego hamulca.
Stage 90, jak przystało na rasową maszynę cross-country nie oferuje dużo miejsca na oponę i błoto. Prześwit starczy w sam raz na fabryczne ogumienie. Kto liczy, że uda mu się z wetknąć do środka szerokie gumowe kapcie ten się zawiedzie. I dobrze, bo Stage 90 to nie wszędołaz tylko szybki dzikus...pozytywnie rzecz jasna.
Wizytówką roweru bez dwóch zdań są dizajnerskie koła. Chyba mało kto pokusiłby się o stwierdzenie, że są nie w jego guście. Miłym zaskoczeniem jest zamiana ubiegłorocznych Cranków na wyższy model.
Cobalty 2 nie dość, że są lżejsze od tych poprzednich o 185g to dodatkowo są znacznie sztywniejsze. Koła w swojej klasie cenowej może nie należą do najlżejszych, ale wynik na poziomie 1790g jest zadowalający. Dwójki mają też bardziej zaawansowany system połączenie szprych z obręczą. Walory estetyczne takie jak czerwone szprychy jak i sam ich zaplot widać na pierwszy rzut oka. Symfonią dla ucha jest donośny dźwięk pracy bębenka tylnej piasty, która oparta jest na 4 łożyskach. Zwolennicy cichych rozwiązań nie zaznają ukojenia akurat w tym przypadku, ale kozacki wygląd i jakość wykonania całego setu na pewno to zrekompensują. Spod ręki tegoż producenta wyszły elementy naszego kokpitu jak również sztyca.
Za amortyzację w Stage’u 90 odpowiada FOX 32 Float Performance z tłumikiem FIT4. Charakterystyka i kultura pracy stoi w tym modelu na najwyższym światowym poziomie, do czego amerykański producent zdążył już niejako przyzwyczaić (choć znam ludzi o odmiennych przekonaniach religijnych). Po wszelkich nierównościach można płynąć z dużym poczuciem bezpieczeństwa, a gdy nam się już znudzi ta nirwana, widelec możemy całkowicie lub częściowo zablokować. Za te dobrodziejstwa odpowiada tłumik FIT4, który jest najnowszą, czwartą już generacja systemu FOX Isolated Technology. Za pomocą manetki możemy szybko wybrać jedno z trzech dostępnych ustawień (open, medium, firm). Taki patent mi odpowiada, ale zapewne znajdą się przeciwnicy tak bogatego rozwiązania, którzy przyzwyczaili się do standardu 0-1. Podsumowując widelec jest sztywny, działa płynnie, dużą zaletą jest niska masa oraz możliwość zdalnego sterowania z poziomu kierownicy. Zastrzeżeń brak.
Czystej rasy napęd Shimano Deore XT działa bez najmniejszych zastrzeżeń. Rozwiązanie 1x11 jest dość mocno ukierunkowane w stronę XC. To da się odczuć. Zwolennicy płaskich maratonów mogą mieć problem z utrzymaniem tempa w czubie na początkowych kilometrach jak i na finiszu. Komfortowo możemy utrzymywać prędkość oscylującą w okolicach 35 km/h. Z kadencją zbliżoną do prędkości światła istnieje szansa osiągnięcia chwilowej prędkość w granicach 45-50 km/h. Cała grupa M-8000 pod względem stylistyki jak i technologii jest bardzo podobna do wyżej plasowanego XTRa. Jednak w tej klasie roweru, stawiając na stosunek jakości i trwałości do ceny, XT jest optymalnym wyborem. Elementem, który jest sercem napędu, mowa oczywiście o korbie, został wykonany anodowanego aluminium, połączonego z 32 stalowymi zębami wykonanymi w specjalnej asymetrycznej konstrukcji, która zmniejsza ryzyko spadania łańcuch- patent absolutnie się sprawdza. Długość ramion wynosi zaledwie 170mm dla każdego z 3 rozmiarów ramy. No, tutaj może się posypać fala krytyki wysokich bajkerów, ale mnie akurat to nie dotyczy.
Bezkompromisowe podejście Japończyków do jakości da się odczuć przy pierwszej zmianie biegów. Szybkość i precyzja jest niewiarygodna. Głośny trzask, ułamek sekundy i po wszystkim. Nawet nie zdążycie zauważyć jak łańcuch przeskakuje po kasecie, która w naszym Kellysie jest w rozmiarze 11-42 z. Ta wersja oferujące użytkownikowi szeroki zakres przełożeń jest dedykowana właśnie dla napędów 1x11. Same manetki, produkowane w specyfikacji I-spec mają możliwość podczepienia jej do klamki hamulcowej. Z takiej możliwości przy tym projekcie nie skorzystano, a szkoda. Cały set XT uzupełniają hamulce, które są sprawdzonym i sprawdzającym się w każdych warunkach elementem. Wg mnie jedynym sensownym miejscem na montaż tylnego zacisku jest wewnętrzna część tylnego trójkąta. W tym przypadku właśnie tak to wygląda, więc duży plus. W tym temacie myślę, że nie ma sensu się więcej rozwodzić.
Z większości elementów na wokandzie pozostało siodełko. Ostatnimi czasy można zaobserwować naprawdę spore zainteresowanie wyrobami marki Fizik. Coraz częściej producenci rowerów sięgają po ten włoski produkt, który już jest wszech rozpoznawalny. Nasze siodełko, niewątpliwie jest ładne, wygodą za to nie grzeszy, ale przecież to nie jest maszyna do komfortowego nabijania kilometrów, tylko rasowy ścigacz, więc należy z pokorą przyjąć to na klatę...tudzież pod pupę. Albo się właściciel zakocha w nim od razu, albo z miejsca znienawidzi.
cena | 11 499 PLN |
rama | KELLYS High-modulus Carbon Composite HT 29 monocoque (12x142mm thru axle) |
rozmiary ram | S (425mm) / M (475mm) / L (525mm) |
widelec | FOX 32 Float Performance (29), 100mm, air / FIT4 / 3-Position Remote: Open-Medium-Firm / 15QR thru axle |
stery | FSA 1.5 integrated |
suport | SHIMANO Press-Fit BB71-41A |
korby | SHIMANO Deore XT (16) M8000-1 Hollowtech II (32) - length 170mm |
manetki | SHIMANO Deore XT (16) SL-M8000-B I-spec Rapidfire Plus (rear) |
przerzutka tył | SHIMANO Deore XT (16) M8000 |
ilość biegów | 11 |
kaseta | SHIMANO CS-M8000-11 (11-42) |
łańcuch | SHIMANO CN-HG600-11 (116 links) |
hamulce | SHIMANO Deore XT (16) M8000 Hydraulic Disc |
tarcze hamulcowe | 180mm front / 160mm rear |
dżwignie hamulcowe | SHIMANO Deore XT (16) BL-M8000 |
oś thru axle | FOX 15QR 15x100mm front / SHIMANO AX65 12x142mm rear |
koła | CRANKBROTHERS Cobalt 2 (29) |
opony | SCHWALBE Racing Ralph Performance 57-622 (29x2.25) folding |
wspornik kierownicy | CRANKBROTHERS Cobalt 2 - diam 28.6mm / bar bore 31.8mm / 6° / length 80mm (S - M), 90mm (L) |
kierownica | CRANKBROTHERS Cobalt 2 RiseBar - diam 31.8mm / width 680mm (S), 720mm (M - L) |
chwyty | CRANKBROTHERS Cobalt |
sztyca | CRANKBROTHERS Cobalt 1 - diam 27.2mm / length 350mm (S), 400mm (M - L) |
siodło | fi´zi:k Nisene Manganese |
pedały | SHIMANO M505 SPD |
waga | 10.66kg (bez pedałów) |
JAZDA UŁAŃSKA
No dobrze, ale jak się na tym jeździ? Z uniesioną głową, dumnie…i szybko, zwłaszcza, gdy ktoś przesiada się z tłustego fatbajka wspomaganego aluminiowym fullem do maratonów.
Jak już wielokrotnie wspominałem, rower jest piekielnie sztywny . Swoim charakterem cały czas prowokuje, żeby mocno naciskać na pedały. Na dobry początek szosowa rozgrzewka. Kellys przyspiesza bajecznie. Spod świateł nie mogłem sobie odmówić żeby z całych sił nie rwać jak głupi do przodu, za każdym razem zostawiając z satysfakcją wszystkich w tyle. Raz, drugi, trzeci, dziesiąty, setny, nikt nadal mnie nie wyprzedza… I co teraz? Powiało nudą. Nie ma się z kim ścigać? Spokojnie, pamiętajcie, że są jeszcze samochody.
Wracam do rzeczywistości…to nie szosówka przecież, ino rasowy wariat MTB/XC, dlatego jego naturalnym środowiskiem są mocno pofałdowane lasy, góry i interwałowe trasy Pucharu Świata. Niewykorzystanie go choć raz w jakichkolwiek zawodach będzie wręcz świętokradztwem. Tymczasem czerń bitumitu zamieniam na kamienie, korzenie i ściółkę leśną. Na takich nawierzchniach Kellys pokazuje swój pazur. Pozycja na nim jest agresywna – zwarta. Relatywnie krótka górna rura nie daje się wyciągnąć jak na maratonowych odpowiednikach. Tu pracujesz ciałem, nie siedząc w siodle a stojąc w pedałach, a Kellys błyskawicznie reaguje na polecenia jadącego. Czasami wręcz nieco zbyt nerwowo, co wymusza na jadącym używanie siły myślenia oprócz siły mięśni. Dobrze, że Kellys nie wymaga ukończenia studiów podyplomowych. Gdybym miał jednak trochę ponarzekać, to przydałoby się jednak skrócić ogon, co wyraźnie pomogłoby zacieśnić wiraże, których inicjacja jest tutaj bardzo intuicyjna
Na „płaskich” zmarszczkach Stage 90 dominuje. Zepnijmy cugle i wio pod górę, bo wyścigi wygrywa się na podjazdach. Oooo, i jest pierwsza góra. I jak? Po cichu liczyłem na niespodziankę. A tymczasem Stage 90 tyłka nie urywa…Gorzej. Bezpardonowo wyrywa 4 litery, kończąc aż przy szyi!!! RAKIETA tnie sama pod górę jak dzika. Stabilnie i przewidywalnie. Dzięki długiemu ogonowi można łatwo stanąć w korbach i przepchnąć strome podjazdy.
A może to jednak moja nadprzyrodzona siła w nogach wszystkiemu winna? Nie? To może jakaś magiczna moc mi pomaga? Też nie? Ech, niech będzie, przyznaję, jest to wypadkowa sztywności kół, sprężystości karbonu, geometrii, lekkiego ogumienia, osprzętu…i tego, nooo koloru… +10 do lansu w trakcie górskiej wspinaczki.
A propos ogumienia. Opony 2,25” od Schwalbe dają wystarczającą trakcję w zakrętach. Nie miałem jednak odwagi, żeby za wszelką cenę odnaleźć granicę zwrotności połączonej z przyczepnością. Trochę wstyd byłoby zaliczyć glebę na testowym rowerze za ponad 10 „klocków” i odesłać go np. z pękniętą ramą, czyż nie? Też tak sądzę. Więc ten rodzaj testu pozostawmy przyszłym nabywcom.
Za każdym „pod górkę” musi być „z górki”…przynajmniej w teorii. Kellys na zjazdach radzi sobie nie gorzej niż w drugą stronę. Tu znowu swoje „trzy grosze” dorzuca 450mm chainstay , dzięki któremu Stage 90 daje się łatwo opanować przy większych prędkościach. Kontrola kierunku jazdy jest bardzo poprawna i przewidywalna, zwłaszcza w połączeniu z siłą kultowej hydrauliki Shimano XT.
Jeszcze tylko słowo na niedzielę odnośnie komfortu, bo przyjęło się, że jak masz „karbona” to jakbyś miał kanapę do ścigania. Otóż nie i Kellys Stage 90 jest tego doskonałym dowodem. Jak na rasowego ściganta przystało, wygodnie nie jest. Nierówności doskonale przenoszone są przez karbon na nasze plecy i po kilku godzinach jazdy odczuwalny jest dyskomfort. Nie sprzyja temu również zwarta pozycja. Generalnie rama, np. filigranowe górne widełki tylnego widelca coś tam filtruje, ale na długie maratony są lepsze konstrukcje. Za to do XC w sam raz. I bądźmy szczerzy raz jeszcze… warto pocierpieć w zamian za zazdrosne miny kolegów z sąsiedztwa i medal na szyi.
Podsumowując, rower wygląda zjawiskowo i wzbudza ogromne zainteresowanie. Wyposażony jest w osprzęt z bardzo wysokiej półki, który w przemyślany sposób został ze sobą zestawiony. Maszyna ta nie pozostawia złudzeń do jakich celów została stworzona. Każdy więc, kto w sposób świadomy pokusi się o zakup Kellysa Stage 90 na pewno nie będzie rozczarowany.