SudoviaGravel2022_004

Sudovię, czyli Suwalszczyznę już odrobinę znam, więc miałem pewne wyobrażenie czego się spodziewać po trasie. Ze będzie pięknie to wiedziałem na pewno, ale że będzie naprawdę ciężko, okazało się po pierwszej 100’tce. Ale nie uprzedzajmy faktów ;) (fot. Szymon Gruchalski Cycling)

Artur Drzymkowski

Sudovia Gravel 2022 to druga edycja tej imprezy. W 2021 byłem na liście startowej, ale po przez covida termin został przesunięty, akurat w czas mojej rekonwalescencji po Mazowieckim Gravelu. Musiałem taktycznie przesunąć opłatę na tegoroczny wyścig, z czym nie było problemu, za co Organizatorom, czyli Gravel.Love (a personalnie Pawłowi Kuflikowskiemu i Filipowi Raczkowskiemu) przyznaję pierwszego plusa ;)

SudoviaGravel2022_105
fot. Jacek Nosowski - Mentalne przygotowania do ataku na podium ;)

Do bazy zawodów w Szelmencie ruszam z Jackiem Nosowskim, który jest już bardzo dobrze znany czytelnikom team29er.pl, z moich i jego relacji. Jacek opracował taktykę na ten wyścig na podstawie m.in. znajomości trasy, którą w 2021 przejechał podczas etapówki. Pierwszym punktem „programu” mają być kartacze w „Restauracja Pod Jelonkiem” w Jeleniewie. Nawigacja w aucie dawała nam 30 min czasu na konsumpcję, żebyśmy zdążyli na wieczorną odprawę. I tu przytrafia się nam pierwsze wyzwanie, (bo oczywiście nie problem ;) , ponieważ Pod Jelonkiem jest ciemno i głucho! Nic to: „ Kartacze zjemy jutro w Smolnikach. Dziś ruszamy na Lewiatana!”. Na otarcie łez goryczy po straconej okazji na kartacze (tak, jestem ich psychofanem), organizatorzy zapewnili powitalną kiełbaskę lub karkówkę, którą pochłaniamy podczas odprawy.

SudoviaGravel2022_204
fot. Jacek Nosowski - Spakowani jesteśmy tym lekko (choć nie tak lekko jak czołówka), gdyż zakładamy jazdę longiem ale zachowaniem zasady - mara na możliwości

Przyjechało sporo zawodników – to już nie jest ta sama kameralna impreza z zeszłego roku. W zasadzie to mamy tu do czynienia z 3 imprezami w ramach jednej. Jest 400tu kilometrowe ultra, 3-dniowa etapówka po tej samej trasie, co ultra i sobotni maraton na 180 km pętli wspólnej z etapem 2. Dobra sława suwalskich szutrów i świetnej organizacji, ściągnęła gravelowców z całej Polski – bardzo fajnie! Po odprawie i pogaduszkach ze znajomymi (poznaję m.in. zeszłoroczną zwyciężczynię na dystansie ultra – Agnieszkę Wojtale), odstawiamy rowery do depozytu i ruszamy na nocleg, który mamy rzut mokrym beretem. Przed snem Jacek zarządził jeszcze ładowanie węgli :D.

SudoviaGravel2022_007
fot. Szymon Gruchalski Cycling

Ranek powitał nas ciepło i bezwietrznie. Podczas śniadania pakowanie i te rozterki pod tytułem: „Co ja mam na siebie włożyć!?” Ja przy okazji odkrywam, że zapomniałem paska pulsometru! Co za ulga, czegoś musiałem zapomnieć, a brak tego elementu wyposażenia na wyścigu boli mniej niż na przykład brak spodenek ;) Na starcie ostanie fotki i pogaduchy. Punktualnie o 6:12 ruszamy z WOSiR Szelment położonego pod wysokim brzegiem jeziora Szelment Wielki, więc zaczynamy rozgrzewkową wspinaczką ;)

SudoviaGravel2022_008
fot. Szymon Gruchalski Cycling

Pierwsza cześć trasy ultra prowadzi nas do Wigierskiego Parku Narodowego. Jedziemy asfaltami, drogami leśnymi, polnymi i oczywiście szutrami, i się zachwycamy pięknymi okolicznościami przyrody - niepowtarzalnymi. Te okolice szczegółowo opisała Mamba On Bike na swoim blogu, która wizytowała tą część trasy Sudovii przed startem następnego dnia w Maratonie. W tym stanie zachwytu i też rozkojarzeni pogaduchami (dogania nas Marcin Moskal, który wyrwał sobie dziurę w oponie – odporną na zaklejenie mlekiem, i już na dętce kontynuuje ściganie), popełniamy błąd taktyczny pomijając sklep na 60 kilometrze. A ponieważ słońce zaczęło przygrzewać, bidony w niepokojącym tempie ulegają opróżnianiu.

SudoviaGravel2022_109
fot. Jacek Nosowski

Gdzieś w okolicach 76 kilometra Jacek łapie gumę. Początkowo myśleliśmy, że to jakieś rozszczelnienie i wystarczy dopompować, ale niestety – dziura. I to z tym większych, które wymagają zatkania knotem. Przy okazji wymuszonego postoju Marcin zauważa, że dętka zaczyna mu wyłazić przez otwór i jest spore ryzyko przebicia tego balonika byle gałązką lub kamieniem. Po krótkiej konsultacji telefonicznej, podejmuje decyzję o zjechaniu do bazy zawodów, gdzie będzie mógł założyć nową oponę i wrócić na trasę. Dla bezpieczeństwa taśmą izolacyjną owija bąbla i rusza. W tracie tych naszych działań dojeżdża do nas Miłosz Bączkowski (znajomy z grupy „Utrasy” – pozdrawiam wszystkich) i po zwyczajowym „Potrzebujecie czegoś!?”, zatrzymuje się na pogawędkę J. Naszą grupkę mija z szerokim uśmiechem Agnieszka Wojtala – uwaga spojler – ponowna zwyciężczyni dystansu utra z czasem 22:45:47). Jeśli wtedy przemknęło nam przez głowę, że jeszcze ją zobaczymy na trasie, to zupełnie bezpodstawne :D.

SudoviaGravel2022_208
fot. Szymon Gruchalski Cycling - Agnieszka Wojtala, która zwyciężyła w kategorii kobiecej z czasem 22:45:47. W open zajęła 15 miejsce. Gratujacje!

W końcu ruszamy. Jacek od tego momentu na zjazdach nie asfaltowych, raczej nie szarżuje, nie mając 100% zaufania do zaknotowanej opony. Pierwsze, najłatwiejsze 100 km mija, więc nam szybko i łatwo. Łatwo, gdyż największe przewyższenia są właśnie przed nami. Zaczynają przejeżdżać przez kolejne podjazdowe KOMy, wyznaczone przez organizatorów. Za wygranie ich można zgarnąć fajną koszulkę. Na szczęście dla mnie, zawodników ultra ta konkurencja nie dotyczy. I dobrze, bo po raz kolejny podjazdy Suwalszczyzny surowo weryfikują mój zestaw: nogi plus dostępne przełożenia. Jeśli jesteśmy już przy mojej skromnej osobie, to zaczynam odczuwać pewne dolegliwości. Po każdym łyku wody mam skurcz, a pić muszę! Zaczyna spowalniać nasz dwuosobowy skład. Proponuje Jackowi żeby jechał swoje, ja będę się turlał w miarę swoich możliwości. Ale On nie chce mnie pozostawić w tej niedoli. Dobry kolega tymfa wart, że tak sparafrazuję.

SudoviaGravel2022_103
fot. Jacek Nosowski. Gdzieś na trasie w Wigierskim Parku Narodowym. Pieknie!

To, co się dzieje krajobrazowo wokół naszej trasy, to cudo! Jedziemy, podziwiamy, ja mężnie cierpię w milczeniu, a Jacek czeka na mnie na końcach podjazdów i dokumentuje fotograficznie. Gdzieś w okolicach 110 kilometra, resetuję się nam łachy (obaj używamy urządzeń Wahoo Bolt), najpierw Jacka, chwilę potem mój. Pierwszy raz od 3 lat użytkowania mam takie zdarzenie. Ale nic to. Ożyły, odzyskały to, co zarejestrowały dotychczas, załadowaliśmy ponownie tracka i w drogę! Na kartacze w Smolnikach!

SudoviaGravel2022_100
fot. Szymon Gruchalski Cycling

W okolicy Góry Zamkowej (trasa przebiegała obok, ale kiedyś na pieszej wycieczce byłem na jej szczycie i widoki super - są warte krótkiej wspinaczki), osiągamy dno w bidonach. Do sklepu mamy jakieś 30 km – za daleko żeby przejechać o suchym pysku. Wbijamy się więc na prywatną posesję i po krótkiej rozmowie z właścicielem, bez najmniejszego problemu napełniamy bidony i pijemy na zapas. Trasę w okolicach Smolnik znam ze startów w Szuter Master Suwalszczyzna, a jest ona wyjątkowa nasycona widokami.

SudoviaGravel2022_106
fot. Jacek Nosowski - Najlepsze kartacze w promieniu 100 km! ;)

Odpoczynek był tym, czego już mi było trzeba. Dolegliwości żołądkowe, trochę psuły radość z jedzenia moich ulubionych kartaczy (te są wyjątkowo smaczne – polecam!), Ale pokierował mnie rozsądek. Gdy już zaczęliśmy się zbierać w dalszą drogę, pod knajpę przyjechał Paweł Kosiorek – znajomy mega ultras z Ełku, który startował 27 minut po nas. Zamieniliśmy kilka zdań i rzucając „do zobaczenia później” wracamy na trasę. Niestety Paweł, przez ból kręgosłupa musiał się wycofać.

SudoviaGravel2022_0040
fot. Szymon Gruchalski Cycling

W drodze na punkt wypoczynkowo-żywieniowy zorganizowany przez Gminą Rutka-Tartak. Jadąc z tyłu znajduję rękawek zgubiony przez Jacka. Niestety tylko jeden. Nieoczekiwanie On znajduje dwa inne, tylko czarne! Ale zabiera bez wybrzydzania ;) Bardzo mu się przydadzą po zmroku. A finalnie, po wyścigu, ich właściciel bardzo się ucieszył z odzyskania zguby. Dogania nas Marcin Moskal (po zjechaniu do bazy i wymianie opony! Mocarz!)

SudoviaGravel2022_005
fot. Szymon Gruchalski Cycling

Pogoda piękna, lekki watr, widoki przepiękne. I w takich okolicznościach samotrzeć docieramy na drożdżówki i wodę do Rutki-Tartak. Miło jest spotkać przyjaznych ludzi, którzy poświęcają prywatny czas żeby wspierać takich świrów jak my. Dziękujemy pięknie!

SudoviaGravel2022_110
fot. Jacek Nosowski. Na punkcie w Rutce-Tartak miałem poważne myśli o DNF. Wyglądam tak się czuję - słabo.

W dalszą drogę ruszamy we czterech. Do naszej trójki dołącza Grzesie Kałęka z teamu Grzmot Podlasia, który na swoim twentyninerze z prawilnym napędem mtb, wszystkie podjazdy robi z dziecięcą radością J. Mnie nadal gniecie w dołku, ale nie z dziewczęcego podniecenia, tylko od skurczy żołądka. Nie bardzo jestem w stanie utrzymać tempa chłopaków, więc na pierwszy odcinek po Litewskiej stronie wjeżdżam sam.

SudoviaGravel2022_111
fot. Artur Drzymkowski - Litewskie szutry.

Granica to niby taka kreska na mapie, ale okolica wygląda inaczej niż po naszej stronie. Więcej pól niż pastwisk. Mniej domów. Tarka na szutrowej drodze krajowej faktycznie uciążliwa, staram się znajdować równiejsze kawałki na poboczu. Na kolejnym zakręcie czeka na mnie Jacek. Zapewne chce uchronić moją rodzinę przed kłopotliwym sprowadzaniem zwłok zza granicy :D.

SudoviaGravel2022_108
fot. Jacek Nosowski

Do Polski wracamy już pięknym i gładkim asfaltem. Najbliższy cel to sklep w Wiżajnach. Musimy odbić trochę z trasy. Zagadnięta w centrum miejscowości Pani, pokazuje nam dwa kierunki, do dwóch różnych sklepów. Jeden ‘na górce”, ale może być zamknięty, bo już jest 20:05. A drugi „w dole” – Lewian, który jeszcze raczej jest czynny. Wybieramy pewniejszą wersję nr 2. Gdy pod sklepem popijam ciastka i domowe batony z daktyli, piwem bezalkoholowym (o którym marzyłem ostanie 30 km), a Jacek dojada kanapki zrobione rano, docierają kolejni zawodnicy. Miedzy innymi Grzesiek – gdzie się minęliśmy? Nie wiadomo.

SudoviaGravel2022_207
fot. Jacek Nosowski - Grzesiek znowu nas złapał pod sklepem :)

Powoli zaczyna zachodzić słońce, a temperatura spadać. Zakładam rękawki i nogawki i kurtkę. I ruszamy w naciągającą noc. Gdy jedzie się w nocy, wyostrzają się inne zmysły, poza wzrokiem. Co chwilę wpadamy w chmury zapachowe kwitnących drzew. Bzów, kaliny, czeremchy … zaczyna być magicznie. Doganiamy Marcina i jedziemy chwilę razem. Niestety po kliku kilometrach wspólnej jazdy dopada go bomba i decyduje się na krótki odpoczynek i jedzenie. Na pewno nas później dogoni, więc ruszamy swoim tempem. Po piwie i litrze coli pitej podczas jazdy, dolegliwości żołądkowe mijają niepostrzeżenie. Extra! Następny punkt docelowy to ponowna wizyta na punkcie w Rutce-Tartak. Docieramy tam około 01:25. Jest pusto. Do dyspozycji mamy ławki, leżaki, drożdżówki i w termosie pół kubka herbaty. Odpoczywamy chwilę na fotelach.

SudoviaGravel2022_206

fot. Artur Drzymkowski. Czarno to wygląda ;)

SudoviaGravel2022_206

Znowu dogania nas Grzesiek J. Po krótkiej naradzie ruszamy razem do Szypliszek na kawę, do baru na parkingu dla TIR-ów. W pewnym momencie wschodzi księżyc, cały na czerwono! Mega klimat! Dodatkowo po jednej stronie drogi śpiewa słowik, a po drugiej skowronek – przedziwne! W barze w Szypliszkach zamawiamy kawę i „zupę dnia”. Na drodze rozpytania Pani przyjmującej zamówienie, czy to zupa dnia jest z dnia dzisiejszego czy w zasadzie wczesnego poranka czy też wczorajsza. Okazało się ostatecznie, że jest to „zupa dnia wczorajszego” – buraczkowa, bardzo smaczna nawiasem mówiąc. Po zupie i kawie, z nowym zapałem jedziemy na ostatnią setkę.

SudoviaGravel2022_101
fot. Jacek Nosowski. Kolarstwo romantyczne bardzo ;) 

Grzesiek dostaje jakiegoś nagłego przypływu wielkiej mocy i znika nam za dwoma kolejnymi podjazdami. Znowu wjeżdżamy na Litwę. Robi się magicznie, gdy słońce wschodzi nad pokrytymi mgłami łąkami (uderzyłem w romantyzm – nieprawdaż? :D). Nie mogliśmy przejechać obojętnie, czyli bez fotek. Po raz trzeci resetują się nam Wahoo. Niestety, tak jak za drugim razem, prawie jednocześnie oba, więc nie będąc do końca pewnymi trasy musimy czekać na reaktywację. Trasa prowadzi w większości asfaltami. Czasem najgorszej odmiany, czyli łata na łacie a dookoła dziury. Jackowi przypomina się założenie deklarowane na starcie, aby zmieścić się w 25 godzinach, więc na równiejszym odcinku asfaltu złożył się w leżaku i tyle go widziałem ;)

Przejeżdżając przez Puńsk, zauważyłem wychodzącego ze sklepu Grześka w jego charakterystycznych, maskujących barwach Grzmotu Podlasia. Za Szypliszkami, zaczyna kropić. Mijam jadących z naprzeciwka zawodników, którzy spali kilka godzin. Jakże im nie zazdrościłem ;)

SudoviaGravel2022_015
fot. Szymon Gruchalski Cycling. Jacek finiszuje z czasem 25:00:40

Ostanie kilometry w coraz większym opadzie, jadę znowu znana mi trasą. W końcu meta! System pomiaru wyliczył mi czas 25:12:05, z którego jestem bardzo zadowolony. Jacek uzyskał wynika: 25:00:40. Świętujemy! Dostajemy doskonałe litewskie piwo i jeszcze bardziej doskonałą babkę ziemniaczaną. Płuczemy rowery, zostawiamy w depozycie i jedziemy odespać kilka godzin przed jazdą powrotną, autem do domu.

SudoviaGravel2022_013
fot. Szymon Gruchalski Cycling. Kolejny mój udany start w towarzystwie Jacka - dzięki za wspólna jazdę :)

Podczas drzemki budzą mnie klika razy mocne podmuchy wiatru i łomot deszczu o szyby okien. Za każdym razem ślę ciepłe myśli do zawodników jadących w tych warunkach. Tych ultra, etapówki i maratonu. A potem szybo zasypiam – przepraszam! Niestety śpi się nam tak dobrze, że nie docieramy na dekorację zwycięzców ultra-maratonu :(.

SudoviaGravel2022_006
fot. Szymon Gruchalski Cycling. Podium Ultra-maratonu Sudovia Gravel 2022- #1 Marcin Baran, #2 Tomasz Fidytek,#3 Wojciech Nogalski

Po kilku dniach i analizie zapisów ze Stravy, Jacek sformułował wnioski, że za dużo czasu tracimy na postojach i w przyszłości coś z tym trzeba zrobić. A przyszłość nazywa się Mazowiecki Gravel i zdarzy się za 2,5 tygodnia!

SudoviaGravel2022_011
fot. Szymon Gruchalski Cycling. Kobiece podium Ultra-maratonu Sudovia Gravel 2022 - #1 Agnieszka Wojtala, #2 Anna Kuncewicz, #3 Agnieszka Romanowska

Podsumowując – było pięknie, było ciężko, było zdecydowanie warto. Na pewno przyjadę na Sudovie ponownie. Uwielbiam te tereny, dość swojsko się tu czuje. Sama impreza jest świetne zorganizowana. Ludzie ją tworzący od organizatorów, przez zaangażowanych mieszkańców po zawodników tworzą świetną atmosferę. Gorąco polecam. Jak nie ultramaraton to etapówkę, lub chociaż jednodniowy maraton.

babka na mecie
fot. Artur Drzymkowski. Babka ziemniaczana - druga moja ulubiona potrawa po kartaczach :)

Podsumowanie

Sudovia Gravel 2022 to był mój pierwszy wyścig w tym sezonie. I pierwszy bojowy sprawdzian mojego roweru startowego czyli Gianta Revolt Advanced 3. W pełni karbonowy frameset, mocne koła i podstawowa konfiguracja osprzętu, doskonale sprawdziły się na tej 400 kilometrowej , wymagającej trasie z przewyższeniami ponad 5600 m. Interwałowa miejscami trasa wymagała wielokrotnych, szybkich redukcji przełożeń. Jestem zdecydowanie zadowolony z tego roweru. Jedyna upgrady, o których myślę, to bardziej mięsista owijka (lub podkładki żelowe), szersze opony na bardziej piaszczyste (Mazowiecki Gravel? ;) ) lub kamieniste trasy (trasy w Górach Świętokrzyskich). Myślę jeszcze nad przystawką czasową (lemondka), do której od roku namawia mnie Jacek, zachwalając możliwość dania wytchnienia dłoniom, na prostych asfaltowych odcinkach. Lecz w przypadku kierownicy Gianta, która ma spłaszczony profil, jest bardzo krótki odcinek okrągłej rury tuż przy mostku, gdzie możliwy byłby montaż.

Giant Revolt Advanced 3
fot. Artur Drzymkowski. Mój rower startowy - Giant Revolt Advanced 3. Sprawdza się genialnie!

Spakowany byłem natomiast w dwie torby Gianta. W podsiodłówce jechała turystyczna kurtka z gore-tex (nie było pewności czy zdążymy dotrzeć na metę przed opadami), koszulka merina, rękawki, nogawki, część jedzenia i serwis (narzędzia, dętki, trytytki, zestaw do łatania tubeless). W torbie na ramie wiozłem: ogniwa 18650 i ładowarkę, pompkę, jedzenie, okulary. Ogólnie konfiguracja na "dość lekko", gdyż od początku zakładaliśmy jazdę non stop. I udało się ;)

Ultra-maraton rowerowy, gravel, rower gravelowy